Wokół biesy się panoszą. Jeszcze nalej! Otrzyj łzy! Biesy garnitury noszą I w uśmiechu szczerzą kły. Gdzie, przeżywszy chwile grozy, Zobaczymy śniegu biel? Gdzie te biesy nas wywiozą I do jakich zamkną cel... Cóż nam teraz pozostaje? Machnąć ręką jeszcze raz? Przyjacielu, słyszysz, nalej! Nie rozpieszcza życie nas. Czy uwierzyć znowu w baśnie? Czy ku niebu dłonie wznieść? Ejże, słońce, zaświeć jaśniej! Panie, nad mą duszą świeć...
© Marlena Zimna. Tłumaczenie, 1994