O powrocie do domu całą wojnę marzyłem, Zawsze byłem cierpliwy, nie liczyłem na cud. No, a on był nerwowy... Kiedyś spóźnił się chwilę I nie zdążył manewru wykonać, wpadł w korkociąg i strącił go wróg. O nic więcej nie spyta, Nic nie będzie już czuł. No, a ja łzy przełykam I wspominam ten bój. Lecz wspominam daremnie - Zamilkł już jego głos. On był lepszy ode mnie, No, a mi sprzyjał los. Nawet nie pomyślałem, by na tylach gdzieś siedzieć, Ale kobiet spojrzenia przeszywały mnie wciąż, Bo tak na mnie patrzyły, jakby chciały powiedzieć: “Gdybyś ty tam na wieki pozostał, może przeżyłby wojnę mój mąż.” Stale widzę jak płaczą I jak ręce im drżą, Razem z nimi rozpaczam, Że wdowami dziś są. A więc je przeprosiłem: “Nie ocalił mnie Stróż. Przez przypadek wróciłem, Miałem szczęście i już”. On przez radio powtarzał: “Musisz przeżyć! Wytrzymaj!” Potem coś zatrzeszczało i zagłuszył go szum. Wznosiliśmy się w górę, gdy się walka skończyła, On w tych rajskich przestworzach pozostał, no, a ja skierowałem się w dół. Ale rajskie lotnisko Było zimne jak stal. Pilot ujrzał je z bliska I ogarnął go żal. Tak się życie skończyło, Los westchnieniem go zbył, A więc ja powróciłem, Jemu zaś brakło sil. Będę winę odczuwał, choćby lata minęły, Wobec tych, co zginęli, wobec lepszych niż ja. I choć nam się udało wylądować u celu, Niejednego dziś męczy sumienie, męczy tego, kto jeszcze je Widać ktoś pomysłowy Takie życie nam dał - Krótkie jak pas startowy, Lakoniczne jak strzał. Wielu żywot straciło, Jakby warty był grosz. A ja jednak wróciłem, Nie dopisał mi los.
© Marlena Zimna. Tłumaczenie, 1994
© Artur Jackowski. Wykonanie, 2010