Nad krawędzią, nad otchłanią, wzdłuż przepaści, z dziwnym krzykiem Krótkim batem smagam konie, zachłystując się wraz z nimi, - Nagle ból mi pierś przeszywa, piję wiatr i mgłę połykam, Czuję ze śmiertelnym lękiem, że za chwilę zginę, zginę! Odrobinę wolniej, konie! Odrobinę wolniej! Choć świst bata niełatwo wam znieść, - Lecz kapryśne moje konie są i niespokojne, Tak więc kończy się życie i kończy się pieśń. Koniom swoim dam pić, Pieśń dośpiewam. I żyć Jeszcze będę choć chwilę, nim z gór Runę w dół. Zginę, kiedy mnie huragan zmiecie, niczym pyłek z dłoni, I galopem pomkną konie, i powloką mnie po śniegu, - „Błagam was, zwolnijcie trochę!", znowu krzyczę do swych koni, - „Opóźnijcie trochę koniec tego szaleńczego biegu!" Odrobinę wolniej, konie! Odrobinę wolniej! Bat i bicz nie potrafią was zwieść, - Lecz kapryśne moje konie są i niespokojne, Tak więc kończy się życie i kończy się pieśń. Koniom swoim dam pić, Pieśń dośpiewam. I żyć Jeszcze będę choć chwilę, nim z gór Runę w dół. Zdążyliśmy, bo nie sposób się do Boga w gości spóźnić, Głos aniołów jednak dziwnie jest szyderczy i niemiły, - Może to dzwoneczek płacze, lub z rozpaczy zaczął bluźnić, Może własny krzyk swój słyszę, prosząc konie, by zwolniły. Odrobinę wolniej, konie! Odrobinę wolniej! Zatrzymajcie na Boga się gdzieś! Lecz kapryśne moje konie są i niespokojne, Tak więc kończy się życie i kończy się pieśń. Koniom swoim dam pić. Pieśń dośpiewam. I żyć Jeszcze będę choć chwilę, nim z gór Runę w dół.
© Marlena Zimna. Tłumaczenie, 1995
© Lada Gorpienko. Wykonanie, 2007
© Elżbieta Sanetra. Wykonanie, 2014