Całując sztandar poplamiony krwią, Sam feldmarszałek wołał: "Naprzód! Śmielej! Wziąć amunicję! Przygotować broń! Wzgardźcie dziś śmiercią, moi niszczyciele!" Pułk ze sztandarów zmiętych dumny był, I podniecony feldmarszałka mową, - Najodważniejsi nie szczędzili sił, Pierwsi się rwali w bitwy zgiełk i pył, I przede wszystkim do nich wróg celował. Mało odważny, spryciarz, albo tchórz (W każdym oddziale się od takich roi), By go nie splamił pól bitewnych kurz, Na tył uciekał, i jak w plecy nóż Tam kulę w plecy mu wbijali swoi. Dzisiaj co trzeci wiatr w kieszeni ma, Ale zostaną kiedyś krezusami, - Pułk doborowy, który każdy zna, Z dzielnym dowództwem i niszczycielami. Byli też tacy, których bitwy swąd Nie mógł pozbawić marzeń o wygodzie, - Tych nie obchodził ani pierwszy rząd, Ani ostatni, lecz jak cichy kąt Wciąż im się marzył cichy złoty środek. To oni trafią do poczytnych ksiąg, O nich usłyszą później dzieci w szkole, - Tych, co krwią wroga nie splamili rąk, Umieli znaleźć ten zaklęty krąg Na samym środku bitewnego pola. Zamilkł już trębacz, strzał go zwalił z nóg, Trofea z ofiar już zwycięzcy zdjęli, - Poniósł porażkę doborowy pułk, Pułk niezawodnych dzielnych niszczycieli. Jakoś tę klęskę trzeba będzie znieść, Jakoś ocalić trzeba autorytet, - Więc feldmarszałek, zaciskając pięść, Mówił, że jednym jest pisana śmierć, A innym widać jest pisane życie. To nic, że słabi, że tchórzami są, Starość spokojna ich w nagrodę spotka - Za to, że przeżyć potrafili front, Dla innych zostawiając pierwszy rząd, Przezorni ludzie ze złotego środka. W błocie sztandary, krwią splamiony bruk, W błocie się laska feldmarszałka bieli. Pułk doborowy! Lecz czy istniał pułk, Który się składał z samych niszczycieli?!
© Marlena Zimna. Tłumaczenie, 2014