A w królestwie, co wciąz zadawało szyku Gdzie nie sięgał kataklizm ni mór Zjawił się potwór ów, straszny dzikus Ni to dzik, ni to byk, ni to tur - Krół cierpiący na astmę przewlekłą Kaszlem zwalai poddanych swych z nóg A w tym czasie wpadi potwór we wściekłość Konsumując na miejscu co mógł - Król choć odezw publicznych nie lubił Bo przed ciżbą paniczny stracł, czuł Rzekł: - "Kto bestię pokona, poślubi córkę króla, a z nią kraju pół. A gdzie szlak porastają już chaszcze Gdzie nie sięga marchewka ni bat Żył od dawna w królewskiej niełasce Strzelec, jakich już nie zna ten świat. Co dzień ze łbów u strzelca się kurzy Co dzień mną zabawia się grą - Aż pojmali go raz trubadurzy Co do zamku szłi, trąbiąc w sto trąb. I zakaszlał doń król: "Na cóż morał? Wszystkie karty wykładam na stół: Jeśli tylko zwyciężysz potwora, Weźmiesz córkę, a z nią kraju pół." "Tez mi - strzelec mu na to - nagroda... Lepiej stągiew z węgrzynem mi daj - Sił do walki z poczwarą nie doda Póiksięzniczka ni żaden półkraj!" A król na to: "Buntować się przestań! Bo jak nie - turma, kańczug i mróz! Przecież, chamie, to córka królewska!" "Bij - rzekł strzelec - nie wezmę, l szlus". I gdy tak król się spierał ze strzelcem, Gdy zabrakło już niewiast i kur Huknął w bramę, wkurzony tym wielce, Tenże dziw - ni to byk, ni to tur. ...Pokrzepiwszy swe siły węgrzynkiem Dzika związał i zabił nasz brat - Tak pohańbił królewską rodzinkę, Strzelec, jakich już nie zna ten świat!
© Krzysztof Sieniawski. Tłumaczenie, 1982