Znowu się rozpiłem z samotności - W nocy słyszę jakiś dziwny głos... Aż pewnego razu do mnie w gości Przyszedł czart - ot cuda, masz ci los! Czart się wiercił i przedrzeźniał mnie, A ja mu wtedy rzekłem słowa te: Nawaliłem się koniakiem i za swoje mam Lecz ty pewnie denaturat chlasz. Ach diabełku nie chcę siedzieć dłużej sam. Posiedź ze mną jeśli chwilkę masz. Nie mów tylko, że się boisz mnie. Przecz z łapami - bo przeżegnam się! Czart powiedział, że zna Borisowa I że to nasz pijacki główny sztab. Diabeł sobie wódki nie żałował, Nawet koniak był mu chyba w smak. Skończy się nam koniak nie zginiemy - Na melinie zawsze coś znajdziemy. Ja usnąłem, czart pojechał na melinę sam... Wstałem - znowu siedzi boję się. Nie wiem czy to ja halucynacje mam, Czy on może ubrdał sobie mnie. Czart wciąż skakał, wiercił się i czkał. Chciał się obejmować, później spał. Śmiechu miałem z niego co niemiara I spytałem prawda to czy nie? Że alkoholików tam za karę W spirytusie żywcem smaży się? Odrzekł, że jest jak w ZSRR - I tam nie ten towarzysz dzierży ster. Przyszedł dzień, poranny w końcu nastał świt Mieliśmy już kaca, szkoda słów... Diabeł się ulotnił jak kamfora znikł, Teraz czekam kiedy przyjdzie znów. Nie to, by bluźniły moje usta, Lecz lepiej jest pić z diabłem, niż do lustra.
© Stanisław Kamieński. Tłumaczenie, ?