Mój miły Wania! Po Paryżu dzisiaj biegam I to, co słyszę, i co dostrzegam W notesie zapisuję co chwileczkę. Złożę do kupy i będę miał książeczkę. Dlatego, że my Wania, Ot, włóczęgi... Potrzebni tu jak w łaźni no.., obcęgi. Tu emigrantów kolejne pokolenie Za szybko gubi i sens, i zrozumienie. Mylą już wszystko – imiona, przywołania. I ty byś Wania był dla nich Wanya. A tak w ogóle, Wania, Tyleś tu warty co.., no powiedzmy: w rosyjskiej łaźni narty. Ja sam z jedną Francuzką mam układy, Mam też przyjaciół. Są to Pierre i Jean. I mogę z wieży Eiffla bez żenady Spluwać na głowy naiwnych Paryżan. Dlatego, że my Wania, Ot, włóczęgi... Potrzebni tu jak w łaźni no.., obcęgi. Bo wpływy nasze, na tej tu planecie Zobaczyć teraz można, choć to drogi szmat, W co poniektórej paryskiej toalecie ruskie napisy to wędrówki naszej ślad. A tak w ogóle Wania, My włóczęgi Potrzebni tu jak w łaźni... Ot, obcęgi...
© ?. Tłumaczenie, 2015