Od czterech lat nasz korsarz tęgie łupy brał W bitwach i sztormach swej bandery dzielnie bronił W naprawach żagli każdy wprawę miał A ciałem łatał burty przestrzelone Gdy ich eskadra już dopada prawie nas Wiatr zdycha jakby zrobić chciał na przekór Kapitan woła: „Spokój! Mamy czas! Jeszcze nie wieczór! Jeszcze nie wieczór!” Holender zrobił zwrot - a niech to czart. I z burty dał i okrył się dymami Odpowiedź nasza w celu - mamy fart! Tam pożar, śmierć - a szczęście ciągle z nami. My z gorszych wychodziliśmy już bied Choć z wiatrem źle i woda burtą ciecze „Spokojnie! Mamy czas! - kapitan rzekł - Jeszcze nie wieczór, jeszcze nie wieczór!”
I setki oczu przez lornety śledzą nas Ognista śmierć i dym nam oczy zżera Lecz nigdy nie nadejdzie taki czas By nas ujrzeli skutych na galerach
Nierówny bój pochylił okręt i... „Ratujcie nasze dusze” w niebo leci „Abordaż! Do ostatniej walczyć krwi! Jeszcze nie wieczór, jeszcze nie wieczór.” I kto chce żyć, kto wesół, kto nie płaz Do walki wręcz niech wnet się przysposobi A „szczury” precz z okrętu póki czas Bo w walce bez pardonu będą szkodzić I myślały „szczury” - wszystko może los I chyba uciec stąd to będzie nie od rzeczy A my z fregatą burta w burtę, cios za cios Jeszcze nie wieczór, jeszcze nie wieczór. I krew za krew, i ząb za ząb, i nóż za nóż By nie być żerem dla ośmiornic gdzieś w odmętach Zabrakło sił choć tryumf chyba był tuż-tuż Z rozpaczą w dół skakaliśmy z okrętu Lecz jego nie zatopi nawet czort Ocean może wszystko wziąć na plecy Ocean to piracki wielki port Kapitan rację miał: „Jeszcze nie wieczór!”
© Ryszard Borkowski. Tłumaczenie, 2012