Ileż to barw, tonów, cieni i ras? Wprost cała gama w tym świecie. Człek wdycha na raz (tak, tak! raz po raz!) Dwa i pół litra powietrza. Musi coś puścić i wtedy adieu! Będzie to kres naszej ery. Toż te Kitajce, bo czemuż by nie? Wyssą nam tlen z atmosfery. Już od tygodnia dobija mnie sen, Zrywam się mokry nad ranem: Szarpię za drzwi, w kuchni jasno, jak w dzień! - Mao-Tse-Tung z Li-Syn Manem!         Już chińskie mi pióro podają: „No, bierz! 1 podpisz, chłopie, a żywo. Wschód wasz Daleki, sam pewnie to wiesz, Szansą jest dla nas prawdziwą". Całe to zajście, choć bzdura i śmiech, Sen jednak wciąż zatruwało. Kumpla w robocie zrugałem (Oj, grzech!) „Ach Ty cholero! Ty Mao!" Już wkrótce do gwiazd, a nie tylko na Krym... I cóż nam da spór z Ameryką? Więc pół Ziemi nam, drugie pół - im? A całą resztę? Chińczykom!
© Wacław Kaleta. Tłumaczenie, 1989