Gnam co tchu, nie tracę ani chwili, Lecz tak samo jak wczoraj i dziś, Otoczyli ninie znów, otoczyli, Trwa zabawa ludzi żądnych krwi. Spośród jodeł błyskają sztucery, Tam myśliwi już kryją się w cień. Szare wilki szamoczą się cztery, Wystawione jak tarcze na ceł. I znów obława, trwa na wilki znów obława, Na szarych zbójców, na ich matki i na młódź, Czerwone flandry i na śniegu plama krwawa, Nagonki wrzask i skowyt wściekły gończych psów. To nie jest fair tak walczyć z wilkami, Wiedzą to, lecz nie zadrży im dłoń. Zagrodziwszy nam drogę flandrami, Pewni strzału ładują już broń. Wilk nie może się oprzeć tradycji, Już w dzieciństwie nam weszło to w krew. Z mlekiem marek wessaliśmy wszyscy, Że za flandry nie wolno, tam śmierć. I znów obława, trwa na wilki znów obława, Na szarych zbójców, na ich matki i na młódź, Czerwone flandry i na śniegu plama krwawa, Nagonki wrzask i skowyt wściekły gończych psów. Przecież w łapach wystarczy nam sił, Czemuż więc przewodniku my tak, Na polanie uparcie wciąż tkwimy, Zamiast skoczyć przez flandry wprost w las? Wilk nie może, nie umie inaczej, Moja kolej już przyszła na śmierć. Ten, któremu mnie los był przeznaczył, Już z uśmiechem na muszkę wziął cel! I znów obława, trwa na wilki znów obława, Na szarych zbójców, na ich matki i na młódź, Czerwone flandry i na śniegu plama krwawa, Nagonki wrzask i skowyt wściekły gończych psów. Lechz za tradycji zew przełamałem! Ja chcę żyć! Skok przez łańcuch pstrych szmat! Tylko z tyłu z radością słyszałem, Krzyk zdziwienia: „Przeskoczył?! Niech szlag!» Gnam co tchu, nie tracę ni chwili, Ale dzisiaj wprost zdarzył się cud, Otoczyli mnie znów, otoczyli, Lecz z pułapki im wymknął się łup. I znów obława, trwa na wilki znów obława, Na szarych zbójców, na ich matki i na młódź, Czerwone flandry i na śniegu plama krwawa, Nagonki wrzask i skowyt wściekły gończych psów.
© Ryszard Woźniak. Tłumaczenie, 1983