Zapytałem cię: “Co tak pociąga was na szczyt?” - A tyś na góry szła, ty w bój się rwałaś tak, “Czyż ci Elbrus z samolotu nie jest piękny zbyt?” - Roześmiałaś się, biorąc mię na szlak. Odtąd dla mnie bliską stałaś się, łaskawą jak nikt, Alpinistko ty ma, bóstwo moje wśród gór! Kiedy pierwszy raz z przepaści wyciągałaś, bom znikł, Uśmiechałaś się ty, moje bóstwo wśród gór! Potem za szczeliny te przeklęte wszystkie wnet, Gdy kolacją swoją trafiłaś w gust, Razy dwa leciutko tak walnęłaś ty w mój grzbiet, Ale nie krzywda, tylko zachwyt rwał się z ust: Jakże teraz jesteś bliską i łaskawą jak nikt, Alpinistko ty ma, moje bóstwo wśród gór! Każdy raz z przepaści wyciągając znowu, gdym znikł, Ty beształaś mię znów, alpinistko wśród gór! Potem, każdy raz, gdy góry zwały nas na szturm, Kiedyż i ja udowodnię ci znów, żem coś wart? Asekurowałaś z przyjemnością mię za sznur, Alpinistko ty ma! Skądże duszy twej hart? Ale jakżeś znów daleka i niełaska wojak nikt, Alpinistko ty ma, bóstwo moje wśród gór! Każdy raz z przepaści wyciągając znowu, gdym znikł, Ty uczyłaś mię trwać, alpinistko, wśród gór! W ślad za tobą się wspinałem już z ostatnich sił, Blisko byłaś, w zasięgu moich rąk. Gdy dosięgnę, powiem ci: “Kochanie, kres to był...” Tu zerwałaś się, lecz twierdziłem w krąg: Jakże bym cię bliską i łaskawą dla mnie mieć chciał, Alpinistko ty ma, moje bóstwo wśród skał! Aż nareszcie z tobą jeden nas połączył sznur: Zdobywcami jesteśmy wśród gór.
© Aleksander Śnieżko. Tłumaczenie, 1996