Nareszcie idziesz, Wiosno, Już w piersiach serca rosną, Choć zabaw czas to jeszcze nie od dziś. I nagle patrzę - stoją Na progu dwaj z konwojem I mówią, że mam ubrać się i iść! A tak prosiłem wtedy oficera: “Zaczekaj, Wiosny z rąk mi nie wydzieraj!”. Do maja mnie trzymali, Więzili i pytali, Czterdzieści dni jam milczał albo łgał. Wtem wieści gorsze, inne - Zabrali Katarzynę, Więc śledczy już i nad nią władzę miał! Jak mam zrozumieć - tonę czy już wzlatam? Lecz Wiosnę mi pokażcie choć przez kratę! Porwały nas wagony, Przesiadki i perony, Na stykach szyn szlak mierzy nam kół stuk, Za oknem - w strój zielony Ubrane brzózki, klony Żegnają: “Nie zapomnij w końcu dróg!”. Machając, za nasypem chłopcy stoją - Dlaczego zabierają Wiosnę moją! Czy dzień ucieczki nastał? A Kasia: “Nie i basta!” “Lecz dosyć już, bez Wiosny jak mam żyć?!”. Więc rzekła mi Kasieńka: “Cierpienia struna pękła!” - I w tajdze noc pomogła nam się skryć! A jak łaskawie nas spotkała Ona! Więc taką jesteś, Wiosno wy tęskniona! Gdy dzień przeminął, drugi, Zwęszyły podłe sługi. Przypadkiem ślad ktoś znalazł - zły jak pies. Związali nogi, ręce; Już tu się nie wykręcę, Przez błota nas powlekli na sam kres. Nie ujrzę Wiosny nigdy, nawet we śnie - Wydarli mnie, gdy było Jej va wcześnie.
© Aleksander Śnieżko. Tłumaczenie, 2013