Grzbiet lodowca ostry niby nóż, Idziesz, wzrok twój aż do szczytu sięga. Góry śpią, wdychając obłok już, Wydychając lawin inietną wstęgę. Lesz na tobie ich spoczywa wzrok - Jakby pokój był ci obiecany. Przestrzegają, śledząc każdy krok, Czeluściami szczelin skalnej ściany. Góry wiedzą - groźny nastał czas, Szary dym w dolinę się przeciska. Czy odróżniał wtedy któryś z was, Gdzie lawina, a gdzie grom pocisków? Gdy o pomoch prosisz, kiedyś spadł - Głośnym echem się odezwą skały, Nad przełęczą wieść rozniesie wiatr Z echem gór, jak radio-fal sygnały. I gdy już na szczycie zagrzmiał bój, Byś przez wroga nie był wyśledzony, Każdy kamień był, jak pancerz twój, Skały same brakły cię w ramiona. Mówią: “Mądry nie pcha się na grzbiet”, Tu poszedłeś - nie wierzyłeś słuchom - I zmiękł granit, i lód topniał wnet, I u nóg twych obłok słał się puchem... Gdybyś w wiecznym śniegu polec miał, To nad tobą niby nad kimś bliskim Skłonią siwe głowy szczyty skał, Jak najtrwalsze w świecie obeliski.
© Aleksander Śnieżko. Tłumaczenie, 2013