Przez epokę niejedną, przez wieki i lata Wszystko dąży do ciepłu, by mróz nie był tam, Wiec dlaczegoż ten ptak wciąż na północ ucirka Jeśli - wciąż, na południe - podoba się wam? Sława im nic intrzebna - mc więcej, Pod skrzydłami zostanie gdzieś lód - I odnajdą swe szczęście ptaszęce Za bezmiarem przestrzeni i wód! Cóż więc nam się nie żyło, dlaczego nie spało? Co nas gna, by się wznieść na szczyt fali i raf? Blaski zorzy - to cud, jeszcze go nie widziałem, Rzadko zorza ta lśni, więc szczęśliwy to traf! Cicho tak... Loty mew - jak zygzaki, W rękach pustka - jedyny nasz dar. A za ciszę nas czeka dar jaki? - To radosny śpiew ptaków i gwar! Białe nawet mam sny, nie ma innych odcieni - Długo rządzi tu biel, tylko śnieg wokół nas, Nie widzimy już nic - bielą tą oślepieni, Ziemia - czarny - zbawienny założy nam pas. Gdy milczenie odpuścić nam raczy, A bezsilność ustąpi jak cień, Nam nagrodą za noce rozpaczy Będzie wieczny polarny dzień! Północ, wolność, nadzieja, gdzież kraju granice? Śnieg bez brudów - i kłamstwa nie słychać z tych stron. Nie wy dziobią złe wrony, oszczędzą źrenice, Ale tylko dlatego, że nie ma tu wron. Tego, co w złe przeczucia nie wierzył, A zmęczony na śnieg się nie kładł - Za samotność nagrodzić należy - Na spotkanie ktoś wyjdzie na ślad!
© Aleksander Śnieżko. Tłumaczenie, 2013