Biegnę, depczę, wznoszę kurz, Tu bieżnią - czarny żużel, Mnie jeść ni pić nie można tuż, I oczu w noc nie zmrużę. A mnie tak chciałoby się iść, Z Timoszką spacerować, Lecz nie, bo znowu biegnę dziś Po torze swym żużlowym. A Gwinejczyk Sem Brook Już pokonał pierwszy łuk, A tu wczoraj wszyscy w krąg Wychwalali: “Sem - druh! Sem - nasz gwinejski druh”. Druh Gwinejczyk biegnie sam, Już skrył się za wirażem. Na drugi dech nadzieję mam, Och, jeszcze mu pokażę! Kiedy przyjdzie trzeci dech, A za nim - będzie czwarty, Gwinejczyk się nadrywa niech, Dogonię, bom uparty! Jakiż z niego więc druh - Już pokonał drugi łuk, A tu wczoraj wszyscy w krąg Wychwalali: “Sem - druh! Sem - nasz gwinejski druh!” W maratonie - trud i znój, A żar - trzydzieści kresek. On tu czuje się jak swój, Dlatego naprzód rwie się. A gdyby mu trzydzieści też Lecz minus, w mróz - nie latem! A teraz z nim tu ścięgna rwiesz, Dosięgnę - tylko “matem”. Jakiż z niego więc druh - Tuk oderwał się! Jak mógł?! Po co mi taki druh? Jak go zwali? - Sem Brook! To Brutus nasz - nie druh!
© Aleksander Śnieżko. Tłumaczenie, 2013