Sztormowe fale biją o brzeg, Jak mewy płaty pian fruwają. Porozrywany piasku szew. Z góry oglądam spektakl ten, Patrzę jak fale głowy łamią. Współczuję morzu, gdy sztorm trwa, Z daleka patrząc na śmierć fal. Rani me uszy śmiertelny jęk, Dla wściekłych fal nie ma odwrotu. Nabrać dość sił, rozpędzić się, Zacisnąć pięść, pokonać lęk I głowę rozwalić u celu. Współczuję morzu, gdy sztorm trwa, Z daleka patrząc na śmierć fal. Już białe grzywy prężą tors, Przed śmiercią serce mocniej bije. Na zew bojowych morskich trąb, Znów stają dęba, naprzód rwą I łamią swe wygięte szyje. Współczuję morzu, gdy sztorm trwa, Z daleka patrząc na śmierć fal. A wicher pędzi je na śmierć, Grzywy tarmosi im i plącze. Bariera brzegu wstrzyma pęd, Podetnie nogi, zgniecie łeb, Spieniony rumak martwym padnie. Współczuję morzu, gdy sztorm trwa, Z daleka patrząc na śmierć fal. I na mnie kolej przyjdzie też, Wiatr dmie mi w plecy, pcha mnie w czeluść. Przeczucie w duszy tkwi jak kleszcz. Przetrącę sobie kiedyś grzbiet, Lub złamię kark jak innych wielu. I mnie ktoś będzie współczuł ciut, Gdy martwy padnę w huku burz. Wielu jest takich, siedzą tam, Na brzegach mórz i spoglądają. Patrzą uważnie cały czas, Jak inni o kamienny wał Karki i grzbiety sobie łamią. Bardzo współczuję także tym, Patrzącym z dala na ten młyn. Gdzieś w mrokach podmorskiego dna, W głębinach grozą pałających. Fala urodzi się jak głaz, Potężna, wielka, fala zła, I runie na brzeg łamiąc kark, I żywcem połknie tych patrzących. Ja będę współczuł im do łez, Z daleka patrząc na ich śmierć.
© Henryk Rejmer. Tłumaczenie, ?