Zaraz tu wybuchnę jak sto ton trotylu, Tkwi we mnie bomba nietwórczego zła. Dziś mnie odwiedziła muza w starym stylu, Odwiedziła, posiedziała i odeszła w siną dal. Musiały być tego ważne powody, Do płaczu nie mam prawa i do skarg. Pomyślcie tylko, muza nocą u mężczyzny, Bóg jeden wie, co powie o tym świat. Mają mnie gdzieś, szczególnie ci z wysoka, Inni potwierdzą to, że muza ta, Nocami przesiadywała u Błoka, I u Puszkina mieszkała nie raz. Siadłem do stołu widząc jej spojrzenie, Boże zlituj się, szczodrym dla mnie bądź. Ona wychodzi, razem z nią natchnienie, I trzech rubli na taxi nie mam skąd wziąć. Wściekle się miotam jak ten zwierz po domu, Bóg z nią, z tą muzą, dziś wybaczam jej. Ona gdzieś indziej poszła po kryjomu, Coś tam sknociłem i zemściła się. Ogromny tort z przybraniem i świeczkami Wysechł z goryczy, a ja włosy rwę. Reńskie wino wypiłem z kolegami, I koniak też, co tak smakował jej. Przeszły lata, już w innym stoję miejscu. Przemija wszystko, ziewam niczym lew. Ona wyszła po cichu, po angielsku, Po niej zostały ledwie zwrotki dwie. Dwie zwrotki. Jestem nikim. Precz idylle. Gdzie jest mój zapał, kolorowe sny. A tu raptem dwie zwrotki: gdzie znikły piękne chwile, Kiedy w mym domu zjawiałaś się ty.        
© Henryk Rejmer. Tłumaczenie, ?