Czemu Marysiu nie rzuciłaś się w rzeki nurt, Czemu ty tak nagle zamilkłaś w te dni, Gdy miłego zabierali w rekruty wśród gróźb, Marysiu, on twoim narzeczonym był. Wyszoruję izbę gorzkimi łzami nie raz, I na długie latka zamknę domu drzwi. I tam nad wodami wierzbom się pokłonię w pas, I w lustrze obaczę czy kochasz, czyś żyw. Trawka, murawka, soczysta, mięciutka jak puch, Bez ciebie wiatr ją targa, szarpie i gnie. Doleńka, wojenka prowadzi cię w bój, cię w bój, Kule pierś mijają, w polu czyha śmierć. Ścieżynkę wąską, głęboką wydepczę wśród pól, I weselny wianek zaplotę na ślub. Moje złote kosy długie aż do stóp, do stóp, Zachowam miłemu gdy powróci tu. Na pierścionek zerknę gdy w słoneczku złoci się, Markotny korowód zatańcuje w nim. Może moje nadzieje spełnią się, spełnią się, I mój najmilejszy wróci pod me drzwi. Gdy powracał będziesz skoczną pieśń zaśpiewaj nam, Dobrym, czułym słowem smutek ucisz mój, Życie narzeczonej skąpane jest w łzach, jest w łzach, Marysia cię czeka najmilejszy mój.
© Henryk Rejmer. Tłumaczenie, ?