Nasze spotkanie, to był niezły cyrk, Czekałem na nie jak na nocną chandrę, Żyć zaczęliśmy jakby nigdy nic, Nie pomni przyszłych dolegliwych następstw. Ja uszczupliłem twych znajomych krąg, Obułem ciebie, ubrałem jak trzeba, Ale za tobą wlókł się ogon mąk, Długaśny ogon twych miłosnych przewag. Potem obiłem kilku kumpli twych, Nie czułem do nich sympatii najmniejszej. Chociaż czasem bywali wśród nich Całkiem roztropni kumaci kolesie. O co prosiłaś miałaś to raz dwa, Chciałem by nasze noce ciągnęły się wiecznie. Z mostu przez ciebie rzuciłem się raz, Ale jak widać nie całkiem skutecznie. Gdybyś na mnie czekała w ten ponury czas, Gdy mnie zwinęli na tych parę latek. To bym dla ciebie ukradł tysiąc gwiazd, I dwie kremlowskie gwiazdy na dodatek. Niech skonam tutaj, na wolność się klnę, Lecz nie kłam, nie płacz, wybaczam ci zdradę. Dam ci w prezencie z przyległością Kreml I Teatr Wielki i Moskiewski Maneż. Uwierz, lecz teraz nie chcę spotkać cię, Boję się naszych nocek zbyt intymnych. Tak jak japońce w miastach boją się Jakiejś powtórki z ichniej Hiroszimy.
© Henryk Rejmer. Tłumaczenie, ?