Ustąpił dreszcz, nareszcie czas, By dojść na wierch, Lawiną się potoczył strach Na wiek, na wiek. Po drodze nie zatrzymuj się, Gdy ciężko iść; Na którą z gór zapragniesz wejść - Ulegnie ci. Już za mną oblodzona grań, Co lśni jak nóż; Najwyższa z niezdobytych ścian Pode mną już. Imiona tych, co padli tu Poniesie wiatr, A drogę, co przerwali w pół Pokonam ja. Zmęczone oczy razi blask Lodowych pól; Zbłąkanych śladów strzeże tam Granitów mur. Do marzeń swych podnoszę wzrok I wierzę, że Nad nami słowa czyste są Jak śnieg, jak śnieg. Przez długie lata będę ten Pamiętał dzień: Pod szczytem, tam opuścił mnie Zwątpienia cień. Wywróżył szczęście mi na wiek Strumienia szept; To było w środę, dobrze wiem Był dzień - jak dzień...
© Jan Słowiński. Tłumaczenie, ?
© Dominik Księski. Wykonanie, 2004