Nie połakom się na zgrabną talię, Gdyś z kobiecych objęć wyszedł zdrów; Czy pamiętasz, jak to do Australii Zbliżał ongiś się nieboszczyk Cook? Tam w kółeczku siadłszy wśród azalii, Od poranku w dzień i w noc po świt, Wzdłuż i wszerz słonecznych plaż Australii Jadła się nawzajem ciemna dzicz. Lecz czemu zjedli nam Aborygeni Cooka? Nauka milczy. To żadna sztuka! A mnie się zdaje, że kto chce, to się doszuka: Chcieli coś przegryźć - i zjedli Cooka. Jest też teoria, że ich wódz Jaszczurcza Sznupa Zakrzyknął: "Dobry jest ten kok na statku Cooka!" I tu pomyłka - milczy o tym znów nauka - Bo miał być kucharz, a zjedli Cooka. I żaden szelest, żaden szmer nie doszedł ucha, Przemknęli z cicha, druh obok druha, Wódz sam ciupażką bambusową go zaciukał, Historię zbrukał - i nie ma Cooka. Byli i tacy, którzy jeszcze przypuszczali, Że go spożyli, bo go bardzo poważali, Że wszystkich judził szaman, łgarz i kawał zbuka: "Ahoj, chłopaki, dawaaajcie Cooka! Kto spałaszuje Cookowego kawał ucha Na tego z Cooka spłynie moc przymiotów ducha" I jakaś suka już kamienia gwałtem szuka, Celuje, stuk, aaaaaa! I nie ma Cooka. A teraz płaczą, lamentują w głos dzikusy, Cięciwy rwą, gruchoczą dzidy i bambusy, Na pastwę ognia rzuca oręż cała trupa - Nie mogą przeżyć, że zjedli Cooka.
© Dominik Księski. Tłumaczenie, ?
© Dominik Księski. Wykonanie, 2004
© Lada Gorpienko. Wykonanie, 2007