I cios, i zwód, i cios, i ot - Baris Budkiejew, Kursk, Punktuje, cios za ciosem, wciąż I goni z rogu w róg. I znowu: lewy, prawy sierp - Umknąłem Bóg wie gdzie, Znów cios, o deski tłukę łbem I robi mi się źle, Budkiejew zaś sądził, Gdy walił mnie w twarz, Że żyć - to jest to! Że żyć - trzeba tak. Gdy leżę, słyszę, liczą: "...sześć..." Ziomkowie ronią łzy, Powstaję, unik, klincz, zwód, sierp, Binokle mi stłukł i Nieprawda, że na koniec gry Odkładam resztę sił, Od dziecka nie potrafię jakoś W twarz człowieka bić, Budkiejew zaś sądził, Gdy krew szła mi z warg, Że żyć - to jest to! Że żyć - trzeba tak. A z trybun ryk, a z trybun gwizd: "Daj mu, tchórzowi, boks", Budkiejew do mnie, ja do lin, On trzyma mnie, ja go, Lecz przeszedł, wszak spod Kurska chłop, Jak czołg, jak Kurski Łuk! I mówię mu: "Nie forsuj rąk, odpocznij, nabierz tchu", Lecz on nie dosłyszał, On myślał, by prać, Bo żyć - to jest to! Bo żyć - trzeba tak. Znów cios, nieustępliwy czort! Dać by go w KGB... Boks nie rozmowa, to jest sport Odważnych itd. I tak się zmachał, tak się spruł, Że padł jak flak na ring, A sędzia rękę w górę wzniósł, Tę, co nie chciała bić, A on leżał sądząc, że żyć trzeba tak, Komu tak, temu tak, no a innym - niekoniecznie...
© Dominik Księski. Tłumaczenie, ?
© Dominik Księski. Wykonanie, 2004