Rwę co tchu, do stracenia ni chwili, bo tak samo, jak wczoraj, i dziś otoczyli nas, otoczyli..., zaraz zaczną bezkarnie w nas bić! Spoza drzew już łomoczą dwururki. Tam myśliwi chowają się w cień, w mokrym śniegu miotają się wilki. To nie wilki już, to żywy cel! Obława gna, na wilki gna obława. Na wolne, dzikie, na basiory i szczeniaki. Ujada sfora i krzyczą naganiacze. Na śniegu krew czerwone piętna znaczy. Najemnicy! Żadnej szansy ni cienia! Ale nie, ale ręka nie zadrży! Naszą przestrzeń zamknęli czerwienią, na pewniaka walą, ja w tarczę. Wilk nie może naruszyć granicy. Od szczeniaka przeklęty nasz los! My, wilczęta, ssaliśmy wilczycę... Od tej pory granica jest w nas! Obława gna, na wilki gna obława. Na wolne, dzikie, na basiory i szczeniaki. Ujada sfora i krzyczą naganiacze. Na śniegu krew czerwone piętna znaczy. Mamy mocne nogi i szczęki. Przewodniku, dlaczego więc - mów! - my zaszczuci, zagonieni, przelękli... Czemu nie próbujemy za sznur?! Wilk nie może, nie potrafi inaczej! Resztę znasz, oto zbliża się kres... Właśnie ten, co mnie sobie upatrzył, broń podnosi i bierze na cel! Obława gna, na wilki gna obława. Na wolne, dzikie, na basiory i szczeniaki. Ujada sfora i krzyczą naganiacze. Na śniegu krew czerwone piętna znaczy. Ale ja z powinności kpię sobie! Skoro każe tu zdychać - czort z nią! Przeskoczyłem! - I słyszę za sobą jak nie wierzą, dziwią się, klną. Rwę co tchu, do stracenia ni chwili! Dzisiaj też - lecz inaczej niż wczoraj! - otoczyli nas, otoczyli... ale mnie nie dopadnie już sfora! Obława gna, na wilki gna obława. Na wolne, dzikie, na basiory i szczeniaki. Ujada sfora i krzyczą naganiacze. Na śniegu krew czerwone piętna znaczy.
© Paweł Orkisz. Tłumaczenie, 2005
© Paweł Orkisz. Wykonanie, 2005
© Andrzej Bogdan. Wykonanie, 2020