Choć wierzyłem niezłomnie, Choć widziałem cel blisko, Gdy zaszurał ktoś do mnie, Zaraz prałem po pysku... Przede mną ciągle - nieprzebyta droga, Na której słów pochwały się nie słyszy, Wiem, że obejdzie się bez nekrologu, Podpisanego: „Grono Towarzyszy". Lecz ja się nie skarżę... Chociaż wizjom chcę sprostać, Chociaż kroczę z zapałem - Marna ze mnie jest postać, Z byle kim się uchlałem. Mimo, iż święcie w lepsze jutro wierzę I w lud radziecki, który dobrze znam, Pomnika nie postawią mi na skwerze, Ani tym bardziej u Kremlowskich Bram. Lecz ja się nie skarżę. Choć wierzyłem niezłomnie, Choć widziałem cel blisko, Gdy zaszurał ktoś do mnie, Zaraz prałem po pysku... Z życia tematy brałem do swych pieśni I opiewałem lumpów z wielkich miast, Dziś o reklamie nawet mi się nie śni Mam być kometą wśród estrady gwiazd? Lecz ja się skarżę... Chcąc być czasów zwierciadłem Z sobą sam toczę boje I choć nieraz upadłem Podnosiłem się - stoję... Wciąż kaleczy i rani mnie życie. Myślę: tak ci pisane, więc cierp. Podobizny mej - wiem - nie ujrzycie Na bilonie, - w tym miejscu, gdzie herb. Lecz ja się nie skarżę...        
© Ryszard Marek Groński. Tłumaczenie, 1981