Witaj, Kola, miły mój, mój ty utęskniony, W pierwszych słowach życzę ci, byś był w mieście zdrów, Boję się, że ciebie już nie zobaczę w domu - Tyś bywały, a ja co - dziewucha od krów. Pojechałeś, a ja w krzyk. Baby przyleciały, Durna - mówią - czego ty, uschniesz od tych łez! Rozpaczałam, że pięć bab trzymać mnie musiało, Choć pocieszyć się jest z kim, i to bardzo jest... Tu mi Paszka, ten twój kum, łazi pod oknami, Cięgiem łazi, ale nic, wynikłam mu się ja, Łazi tak już od trzech dni wściekły i pijany, Widać mu śmiałości brak - dla kurażu chla. Tu już gada cała wieś, żeś wygrał nagrodę, Ponoć Bor'ka, buhaj nasz, medal wziął, czy co - Kola, napisz, jak to jest - kochasz mnie czy trzodę? On rozłączył nas, ten byk, nienawidzę go! Śniłeś mi się dziś, we śnie - niezadowolony, Stałeś i patrzyłeś w dal takim okiem złym, Z agronomem byłam raz, tylko nic nie pomyśl - Ja o tobie cały czas rozmawiałam z nim. W cnocie żyję, ale ty... Kola, strzeż się miasta, Tu niedawno stamtąd był taki jeden pan, Tam, w stolicy, mówił - grzech i rozpusta straszna, Bab od chłopów, mówił on, ponoć więcej tam. Wódki nie bierz ty do ust, wytrzymaj do domu, W domu -możesz, ile chcesz, sama kupię ci, Z nikim się nie zadam, nie, nawet z agronomem - Chociaż kulturalny chłop, ale to nie ty... Znowu w chlewie cieknie dach, moknie nam żywina, Sama nie poradzę nic, trza by na dach wleźć, Wracaj, Kola, miły mój! Wróć, bo nie wytrzymam! Aha - sklepy obejrz tam; napisz, co w nich jest.
© Michał B. Jagiełło. Tłumaczenie, 1991