Akurat kniaź Oleg na wroga chciał iść, By zdrowo popędzić mu kota - Lecz facet podbiega, w spojrzeniu ma błysk I dalejże sadzić głupoty. - Hej, kniaziu - powiada ni w dziewięć, ni w pięć Twój koń ukochany przyniesie ci śmierć! Kniaź Oleg znacząco popukał się w hełm I mruknął coś brzydko o rzyci; - Chłopaki, ruszamy! - zawołał, a wtem Dwaj starzy przyleźli wróżbici. I też zaczynają ni w dziewięć, ni w pięć, Że koń ukochany przyniesie mu śmierć. - Co, znowu?! - Wojowie przestali się śmiać I w dłonie batogi chwycili. - Po wódce najlepiej położyć się spać, Miast siać tak ohydny pesymizm! A ci w kółko swoje, ni w dziewięć, ni w pięć, Że koń na sto procent przyniesie mu śmierć. Kniaź Oleg na ogół dość ludzki był pan, Lecz wszystko ma swoje granice. - Nie będzie udzielać mi rad byle cham!!! I w mordę każdemu wróżbicie. Bo po co tak ględzą ni w dziewięć, ni w pięć, O jakimś tam koniu, co przynieść ma śmierć? Tak Oleg na kartach historii swój los Wykuwał niezłomnie i twardo; Raz tylko o wróżbach pomyślał: „Też coś!" I splunął z widoczną pogardą. „A to ci gadanie ni w dziewięć, ni w pięć, Że koń ukochany przyniesie mi śmierć!" - Poznaję ten głaz, tu ramak mój padł, To czaszka wiernego zwierzęcia! Wtem z czaszki syczący wysunął się gad, Ukąsił - i już nie ma księcia! Akurat dziś żmija musiała tam wleźć - Kniaź Oleg nie żyje, nie żyje i cześć! Na ogół oddolnych nie ceni się rad, Choć czasem i dół radzi z sensem, Posłuchałby Oleg i żyłby sto lat, Wciąż nowe odnosząc zwycięstwa. A były te wróżby i w dziewięć i w pięć, Że koń ukochany przyniesie mu śmierć.
© Michał B. Jagiełło. Tłumaczenie, 1984