Na Tau Wieloryba, daleko wśród gwiazd, zdarzenia się dzieją złowieszcze; my ślemy sygnały na Tau raz po raz, a oni nas ślą w pewne miejsce. Żyją na Tau w siedzibach wśród skał, choć życie to dosyć szczególne, istoty poniekąd rozumne. Przez Kosmos z szybkością nadświetlną więc gnam, strumieniem fotonów tnąc przestrzeń, na Tau Wieloryba prościutko, by tam rzecz całą obadać na miejscu. Na ową Tau bałagan się wkradł, tamtejsze bractwo coś kręci - "wychyla się" - w naszym pojęciu. Gdy ja w anabiozie kamiennym śpię snem, Tauwielorybianie szaleją z łącznością kłopoty wzrastają co dzień, a oni już tam na całego. Ta cała Tau, to lipa i chłam, i ustrój wprost amerykański, lecz dowcip mają szatański. Rąbnąłem rakietą jak tyłkiem o kant, wgniatając co nieco mechanizm, wyłażę na zewnątrz i drę się: "Hau Tau!", co znaczy "Witajcie, kochani!" Mieszkańcy Tau zmieniają swój, kształt, i wszystko tam ciągle się zmienia: raz jest, cholera, raz nie ma. O Tau Wieloryba nie mówił mi nikt, i mało się mogłem dowiedzieć, "- Galaktyce za was - oświadczam - jest wstyd!" Mignęli mi czymś w odpowiedzi. Mieszkać na Tau me każdy by chciał, tam duszno, jak w szatni po meczu, lecz Tauwielorybian to cieszy. W zapale wrzasnąłem: "A niechże was szlag!" zaś mój pokładowy komputer na Tauwielorybski przełożył to tak, ze całkiem poczułem się głupio. A oni tekst i mnie mają gdzieś, dokładnie im wisi to wszystko, to zjawią się dranie, to znikną. "- Pomówmy - powiadam - po ludzku, i już!" Lecz nagle głos więźnie mi w krtani, więc Tauwielorybkę cichaczem za biust: "- Przyznawaj się - mówię - co z wami?" "- No, tylko bez rąk, paszołże ty won - syknęła - mężczyźni to dranie, my teraz przez pączkowanie..." Jak właz zatrzasnąłem i jaki był start sam nie wiem, historia fatalna, na Ziemi minęło jak nic trzysta lat w myśl mętnej teorii Einsteina. A jeśli i tam, jak na całej tej Tau, tez poziom już wzrósł naukowy, i też już zaczęli pączkować?
© Michał B. Jagiełło. Tłumaczenie, 1986