Przestało serce mocno bić i zniknął strach. I znowu w górę muszę iść, jak w pięknych snach. Wnet runął lęku ciężki mur i ustał dreszcz. I nie ma dla mnie gór, gdzie nie ma wejść. Wśród nieprzetartych jeszcze dróg, jest moja gdzieś. I wiedzie przez wysoki próg, tam trzeba przejść. A góry dają życia smak i wspomnień rój. I biegnie tam jedyny szlak, ten własny mój. Tam zimnych wodospadów huk i groźny świat. I chroni tajemniczy bóg, nieznany ślad. I patrzę prosto w góry znów, w mej drogi cel. I znowu wierzę w szczerość słów i śniegu biel. I choć minęło wiele lat, pamiętam dziś. Że tu żegnałem stary świat, by w nowy iść. W tym dniu szeptała woda mi: "Tu szczęścia szlak..." Który to był z tych dawnych dni? Ach środa... tak.
© Alosza Awdiejew. Tłumaczenie, 1994
© Alosza Awdiejew. Wykonanie, 1994
© Bartosz Kalinowski. Wykonanie, 2013
© Wojciech Brzeziński. Wykonanie, ?