Od kilku dni trwa silny sztorm I fale piasku szwy łatają, A ja na morską patrzę toń, Jak fale ku brzegowi mkną... I zaraz potem umierają. Współczuję falom, ale się Nie angażuję w ową grę. Przed śmiercią je upiększa los I płynąć w dal im nakazuje, Jakby je jakiś wzywał głos, Płyną ku brzegom, ale cios, Okrutny cios je powstrzymuje. Współczuję falom, ale się Nie angażuję w ową grę.
Słyszę wyraźnie jęk i płacz - Fale przed śmiercią krzyczą w biegu Nie potrafiły w miejscu stać, Przed siebie dzielnie chciały gnać Po to, by rozbić się na brzegu. Współczuję falom, ale się Nie angażuję w ową grę.
Wiatr znowu fale goni w dal, Zamienia je w spienione grzywy. Krótkie jest życie morskich fal, Niczym zdradliwy w plecy strzał, Ktoś nagle żywot ich przerywa. Współczuję falom, ale się Nie angażuję w ową grę. Lecz moja kolej, przyjdzie też, Na skraj przepaści mnie już pchają, Głos dziwny szepcze: “Rozbieg bierz! Nie umkniesz śmierci, dobrze wiesz, I zginiesz tak, jak morska fala. Będą ci współczuć, tyle że Nie angażując się w tę grę”. Na brzegu większość ludzi tkwi I z obojętną patrzy miną, Jak inni walczą niczym lwy, Jak nad przepaścią stoją i Osamotnieni w walce giną. Współczują innym, tyle że Nie angażują się w tę grę.
Lecz pośród warstw podwodnych skał, Tam, gdzie i światło w mroku tonie, Narodzi się, przemierzy dal Najpotężniejsza z morskich fal, I, niczym kat, co wbił na pal, Obserwatorów w mig pochłonie. Będę im współczuć, tyle że Nie angażując się w tę grę.
© Marlena Zimna. Tłumaczenie, 1994