Właśnie się rozeszły drogi dwie, Tę drugą nagie Z oczu tracę... Przykro mi, gdy mój opuszcza mnie Przyjaciel, Przyjaciel. Ktoś mówi: „Płakać nie naieży, - Że odszedł... No cóż...“ Niech sobie mówi, a ja w przyjaźń wierzę I już. Przepadł bezpowrotnie spokój mój, Nad moją duszą Hula zamieć. W sercu się zagnieździł żał i bół, A w głowie zamęt, W głowie zamęt. Ktoś mówi: „Płakać nie należy, - Że odszedł... No cóż...“ Niech sobie mówi, a ja w przyjaźń wierzę I już. Gdy przyjacieł wróci do mnie znów, Rozterki znikną, Żał przepadnie, - Z miejsca zrozumiemy się bez słów Jak dawniej, Jak dawniej. Ktoś mówi: „Płakać nie należy, - Że odszedł... No cóż...“ Niech sobie mówi, a ja w przyjaźń wierzę I już.
© Marlena Zimna. Tłumaczenie, 1994