Ja byłem duszą towarzystwa, A towarzystwo było złe. Znał moje imię i nazwisko Każdy oficer KGB. Cała ulica mnie kochała, Na każdym dworcu wiodłem prym, Że stale śledzą mnie wiedziałem, Ale się nie martwiłem tym. I kieszonkowcy mnie lubili - Chodziłem razem z nimi kraść, - Kierownik Działu Spraw Cywilnych Po nocach przez to nie mógł spać. Nigdy się nie zhańbiłem pracą, Bo bez niej mi nie było źle, - Ale ktoś kiedyś się zeszmacił I dokablował glinom mnie. Oficer nie był zbyt złośliwy, Żadnego nie fundował chrztu, - Aż raz za jego dobrotliwość Z uśmiechem oświadczyłem mu: „Nikogo w życiu nie zabiłem, Uczciwą prowadziłem grę, - I czego byście nie mówili, Gwiżdżę na wasze KGB!“ Mój proces dla nich był zwycięski (Do nich należy cały świat). - Zaszczytnych praw obywatelskich Mnie pozbawili na pięć lat. Adwokat przekonywał długo O niewinności mojej sąd, Lecz prokurator się nie ugiął I to był chyba jego błąd. Na dobre szczerość mi nie wyszła, Lecz doceniłem jego gest, - Po co być duszą towarzystwa, Które bezduszne całkiem jest!
© Marlena Zimna. Tłumaczenie, 1994
© Bartosz Kalinowski. Wykonanie, 2011
© Janusz Kasprowicz. Wykonanie, 2012