Żółty ogień mi się śni kiedy słońce wstaje. Powiedz mi, ach powiedz mi czy mi się wydaje, że i rano jest nie tak nie tak, jak być powinno albo palisz na głodniaka albo pijesz wino I tak jeszcze raz, i jeszcze raz i jeszcze jeden, jeden raz I jeszcze raz, i jeszcze raz jeszcze jeden, jeden raz W knajpach nudą wieje znów Wszędzie identycznie Raj dla biednych, pełno much To jest idiotyczne W cerkwi smród, i straszny chłód, mrok i czuć kadzidło Nie, i w cerkwi jest nie tak nie tak, jak powinno Tak więc w góry coś mnie gna uciec chcę od świata lecz na górze sięgam dna i znów w dół się staczam Teraz tonę w białej mgle Źle mi tu i zimno Znowu, znowu wszystko źle nie tak, jak powinno I tak jeszcze raz, i jeszcze raz i jeszcze jeden, jeden raz I jeszcze raz, i jeszcze raz nie tak jak powinno Idę tedy w pole, chcę wyjść z mgły Widzę jakąś drogę Biegnę do niej, chcę nią iść Chcę, ale nie mogę Droga wiedzie w cieny bór z babami jagami, a tam już anielski chór stoi nad trumnami Gdzieś tam konie tańczą w takt Wiatr im czesze grzywę Znowu wszystko jest nie tak to jest obrzydliwe ani cerkiew, ani bar, nie ma nic świętego Znowu wszystko jest nie tak, znów nie tak kolego I tak jeszcze raz, i jeszcze raz i jeszcze jeden, jeden raz I jeszcze raz, i jeszcze raz znów nie tak kolego!
© Stanisław Kamieński. Tłumaczenie, ?