Raz jedziesz w pociągu raz w auta siedzeniu Lub wolisz po winie na nogach się przejść Cóż... tkwimy w krąg w mechanicznym więzieniu Więc ciężko jest ze starości dziś zejść Ot i awaria - wpadł w drzewo karawan Trzech wiozło chować jednego i hyc Wszyscy kalecy - od lewa do prawa Tylko zmarłemu nie stało się nic Płaczki najęte płakały za forsę Ksiądz zaś fałszował fałszywie jak mógł Trębacz się mylił szmal licząc z przekąsem Fałszywy nie był wyłącznie ów trup Były kierownik choć złodziej najsroższy Czoło zmarłego całował i pluł Całował każdy a skromny nieboszczyk Nie chciał całować żadnego z ich czół Nagle grom z nieba piorunów watahy Z niebios najgęstszy deszcz wnet zaczął lać Wszyscy pobiegli pod płyty i dachy Tylko zmarłemu nie chciało się wstać Cóż jemu deszcze? On od nich nie umrze Nie umrze i żywy - ciut zmoknie mu sierść Ot nieboszczycy to są byli ludzie Śmiali to ludzie - nie straszna im śmierć Jak byś nie pędził i tak cię wyprzedzą Dadzą ci metkę z napisem: per trup Nic ci nie grozi - to wszyscy z nas wiedzą Wówczas gdy wsuną cię w trumnie w twój grób Można w samotny a można w zbiorowy Martwych spółdzielnia nie dręczy psiamać Inni zapłacą za spokój twej głowy Byś wstać nie musiał za komorne dać W królestwie cieni - w tej nacji tak srogiej Brak niebezpieczeństw alarmów też brak A u nas wszyscy chodzimy pod Bogiem Tylko ci w trumnach nie muszą już tak
       
Słyszę wyrzuty: on zmarłych w krąg sławi! Nie ja po prostu wyrażam myśl swą: Wszystkich nas kiedyś ktoś zdusi i zdławi No oprócz tych którzy w trumnach już tkwią
© Waldemar Bajak. Tłumaczenie, 2011