Zbędne są nam romanse i kazania - Już te intrygi każdy dobrze zna, A wiecznym bestsellerem, moim zdaniem, Zostanie kodeks, kodeks karny nasz. Gdy nazbyt długo męczy mnie bezsenność Albo dokucza gdzieś nad ranem kac, Sięgam po kodeks - i otwieram w ciemno, I już do rana ani myślę spać. Porad nie daję - są od tego inni, Żeby przestępcy nie bali się krat Albo by tym, co naprawdę niewinni Brzmiał w uszach wyrok: trzy do ośmiu lat. Pomyślcie czasem nad kodeksu frazą, Co kryje w sobie - nie, to nie jest żart: Nie braknie ciągów dramatycznych zdarzeń, Skandali, bójek, krwi, zbrodni i kłamstw. Sto bez nich lat pamięci nie oszuka: Każdy paragraf czyjś oznacza los. Dlatego cieszy tak najmniejsza luka, Bo dzięki niej ocaleć może ktoś. Serce szamocze się jak ptak raniony, Kiedy znajomy ustęp w oczy drwi I krwi nerwowe pulsowanie w skroniach Brzmi jak służbowe łomotanie w drzwi.
© Ewa Sobczak. Tłumaczenie, 2007