We śnie widzę żółty blask, Fałszuję falsetem: „Stój, zaczekaj - jeszcze czas Rankiem będzie lepiej.” Ale rankiem też nie tak, Nie ma tej uciechy. W gardło dajesz klina lub Na czczo palisz pety. Ech raz...       W knajpie dziwki, wóda, śledź, Plamy na obrusie. Żebrak z błaznem znajdą raj, Grając o swą duszę. W cerkwi zaduch, grzech i mrok, Ogarek dla czarta. Nie, i tutaj też nie tak, Wciąż goryczy czarka. Och, na górę by się wspiąć, Gdzie rosną modrzewie. Serce chce się wyrwać stąd, Jak to zrobić - nie wiem. Gdyby opleść bluszczem skłon Żeby sięgnął nieba Żeby jeszcze coś, a tak - Nic nie jest, jak trzeba Ech raz...       Koń w szalony ruszył cwał W świt i mgłę bez Boga. A w szczerym polu chabrów łan I bezkresna droga. Wyją wiedźmy, koń mój mknie Pędzę lasem-borem A u kresu drogi tej Czeka kat z toporem. Tańczą konie, nozdrza drżą, Wiatr się w grzywy wplata. Popatrz - drogi nie ma już Aż do końca świata. Ani cerkiew, ani szynk, Nie ma nic świętego. Nie, to wszystko jest nie tak Gra to do niczego. Ech raz...      
© Małgorzata Grzesińska. Tłumaczenie, ?