Biegnę, biegnę wciąż przed siebie gdzieś, Zasuwam po tartanie, A regulamin pić i jeść, I spać mi też zabrania. Może właśnie teraz poszedłbym na spacer nucąc jakąś pieśń Lub skoczył na śniadanie. A guzik! Biegnę, biegnę wciąż przed siebie gdzieś, Zasuwam po tartanie. Abisyńczyk Sem Bruch Za wirażem znikł jak duch, A jeszcze dziś trenerów dwóch Mówiło mi, że Sem Bruch To nasz - tak mówili - abisyński druh. No proszę, do przodu druh jak burza gna, Ja pocę się i sapię, Lecz się pocieszam, że raz-dwa Swój drugi oddech złapię. W razie czego poczekam na trzeci dech, Choć schnie mi w gardle ślina, A już na czwartym czy piątym, choćbym zdechł, Dogonię Abisyna. Ładnie to tak? Prawdziwy druh Nie ucieka, kiedy kolega spuchł. A jeszcze dziś trenerów dwóch Mówiło mi, że Sem Bruch To nasz - tak mówili - abisyński druh. W termometrze skacze rtęć, Przegrana z góry walka. Dla Sema kilometrów pięć W upale to normalka. Na takiej Syberii, jakby jeszcze padał śnieg, Tam na klimacie by się naciął. Tutaj, jak chce, wygrywa ze mną bieg, A ja co? Ja nic! Tylko go rugam macią. Mało mu jeszcze? Niech to jasny szlag! Zdublował mnie skubany, hak mu w smak! Szkoda słów, ładny mi druh! Jak mu tam, zapomniałem, Aha, Sem Bruch - Nasz abisyński druh.
© Ziemowit Fedecki. Tłumaczenie, 1986
© Alosza Awdiejew. Wykonanie, 2002
© Wojciech Brzeziński. Wykonanie, 2009