Na bratnich mogiłach nie widzi się wdów Przychodzą tu ludzie twardawi, Ktoś westchnie. Przykucnie. Postoi bez słów. Ktoś kwiaty z wesela zostawi. Znicz pełga. Tak czołgu dopalał się wrak, paliły się chaty rosyjskie, tak palił się Smoleńsk, tak płonął Reichstag, gdy brały go pułki gwardyjskie. Tę ziemię przed laty czesano pod włos, śpi teraz pod płaszczem granitu. Tu nie ma herosów, bo jeden jest los zepchniętych w chłód nocy bez świtu. Na skraju wioseczek, osiedli i miast, dokładnie to samo jest wszędzie, na bratnich mogiłach ni krzyży, ni gwiazd. Na duszy lżej przez to nie będzie.
© Jerzy Szperkowicz. Tłumaczenie, 2011