Na granicy z Turcją, może z Pakistanem. Pas niczyjej ziemi. Tutaj sektor nasz. Nasza straż graniczna z naszym kapitanem, tam - po tamtej stronie, w krzakach - dyszy ichnia straż. A na niczyjej ziemi kwiatów kwiat, piękniejszych nie widywał świat. Narzeczonej kapitana zbrzydło mieszkać samej, Przyjechała i nawija: „pod ten wspólny dach...” Warto by choć bukiet kwiatów ofiarować damie, co bez kwiatów za wesele. Ochlaj do pach. A na niczyjej ziemi kwiatów kwiat, piękniejszych nie widywał świat. Do ich komendanta niby na wezwanie też kobita przyjechała. Mówi: „Wiesz co zrób”? Czysto po turecku mówi mu:” Kochanie, zadbaj byśmy jutro w końcu świętowali ślub”. A na niczyjej ziemi kwiatów kwiat, piękniejszych nie widywał świat. Nasza straż graniczna są znani ryzykanci, Idzie trzech na ochotnika, przodem szef o krok, Kto - za Chiny - wiedzieć mógł, że tej nocy tamci na niczyje rajskie kwiaty także zrobią skok. A na niczyjej ziemi kwiatów kwiat, piękniejszych nie widywał świat. Aromaty kwietne podcięły kapitana. Także ich kapitan gdzieś namoczył dziób, runął w kwiaty przeklinając imieniem Szejtana Nasz rosyjskie posłał „...mać!” waląc się jak słup. A na niczyjej ziemi kwiatów kwiat, piękniejszych nie widywał świat. Śni nasz kapitan i sen go zachwyca: bo nie ma już granic, szlabanów ni przejść. Jak stary kapeć go kręciła ich zakichana zagranica, Chciał on pasem neutralnym po prostu się przejść. Niby czemu nie wolno? Przecież niczyj ten pas, Skoro niczyj to niczyj. Niczyj znaczy i nasz. A na niczyim pasie kwiatów kwiat, piękniejszych nie widywał świat.
© Jerzy Szperkowicz. Tłumaczenie, 2010