Zapomnij o przepięknej pani talii I z objęć jej na ziemię szybko wróć Przypomnij sobie czas, kiedy Australię Zdobywał światły mąż - kapitan Cook... Tam siadał w kole wśród krzewów azalii I tkwił tak przez noce i przez dnie - Gryzący się nawzajem lud Australii, Co lubił mięso krwiste sobie zjeść! Czemu pół - Negrów zgraja zjadła pana Cook’a? Milczy historia o tym, a wraz z nią nauka! Dla mnie odpowiedź nie jest wcale taka trudna: Chcieli coś na ząb wziąć - i wzięli Cook’a! Być może, że wódz dzikich (ryba gruba!) Stwierdził, ze w zupie chciałby mieć ze statku kuka; Brak zrozumienia słów tych był brzemienny w skutkach; Chciał wódz kuchcika - a dostał Cook’a! Podeszli, nie szepnąwszy ani słówka Bez żadnych zbędnych trzasków, pisków ani stukań Kij bambusowy mocno w czaszkę Cook’a puka I to wystarczy, by zabić Cooka! Niektórzy sądzą, iż Cook skończył jako danie Gdyż miał u dzikich bardzo wielkie poważanie Zachęcał wszystkich szaman - łotr, oszust i szuja: „Kto żyw, niech idzie ucapić Cook’a!” „Ten, kto spożyje nieco z Cook’owego ciała, Będzie jak on mądry i silny - to nie kawał!” Wtedy ziomkowi swemu kamień w łapę wsuwa A ten celuje - zaciukał Cook’a! Lecz gdy go zjedli, bardzo kiepsko się poczuli I połamali swoje strzały, dzidy, łuki Spalili kij z bambusa, płaczą głośno w kułak... Dzicy żałują, że zjedli Cook’a.
© Witold Bartoszek. Tłumaczenie, 2007