Przepadłem chyba już: gdy zamknę oczy, widzę, Przepadłem chyba już, niepewność ciągle mam, Bo czyż dorównam jej?.. Przechadza się Paryżem, A wczoraj, mówią mi, że też nie tylko tam. Brukowe pieśni jej śpiewałem nieźle, zda się, Myślałem: powiesz “ty”, dzielący dystans skróć, Lecz darłem się daremnie o neutralnym pasie, Bo na ten cudny kwiat to ona może pluć. Śpiewałem wtedy wciąż, myślałem, że to bliżej, O tym, co przy niej był, czy osiągnąłem cel? Lecz cóż jej znaczę ja?.. Przechadza się Paryżem, Rozmawiał nawet z nią ten sam Marceau Marcel. Rzuciłem zakład swój, nie mając racji prawie, Słowników obcych moc studiuję aż do dziur. Lecz cóż jej znaczę ja?.. już ona jest w Warszawie, Jesteśmy obcy znów, nas wciąż rozdziela mur. Przyjedzie, powiem jej po polsku: - proszę pani! Racz przyjąć, jakem jest, ostatnia to już pieśń, Lecz cóż jej znaczę ja?... Już ona jest w Iranie! I widzę, że ucieka wciąż ode mnie gdzieś! Dziś ona przecież tu, a jutro będzie w Oslo, Dostałem kosza więc, trafiłem w ciężki czas! Kto wcześniej przy niej był i kogo los jej pośle, Niech swych próbują szans, a ja dziś mówię: - pas!
© Aleksander Śnieżko. Tłumaczenie, 1996