Mówią o mnie - nie geniusz, to jest oczywiste, Wiek się mną nie poszczyci - z tym zgadzam się sam. Matematyka - szczyt, wzory trudne i mgliste, Nie rozumiem - intelekt nie ten chuba mam. Raz palnąłem ot tak, ze ocean jak basen, I przyjaciel za zle dła mnie to nie raz. Ależ nawet Einstein, fizyk sławny, też czasem, Jak i ja, twierdził - względne są przestrzeń i czas. A więc piszę wam wiersze o stroju na wacie, I to jakie, Wam powiem, nie chwaląc się, nie: Jakoś nosa mój sąsiad w szpitalnej komnacie Przybrnął do łez wzruszony i wdzięczny był mnie. A więc piszę o rzeczach, o ptaku i kwiatach, I o ludziach, bo wdzięki kobiece znam, lecz Dwaj panowie w redakcji patrzyli tak na to, Że aż wybacz mi, Muzo, musiałem iść precz! Mówią, że jestem mruk - tak, nie byłem w Nicei, W wierszach - łaźnia i para, lawina ze słów. Szkoda, spił się mój kumpel, w szpitalu czy gdzie jest? - On by wspomniał, lecz nigdy me wzruszy się znów! Teraz się obudziłem z letargu czy śpiączki, Znów oddycham, już koszmar mi duszy nie rwie, Gdy ocknąłem się od siwobiałej gorączki - Póki przyjdzie następna, już zwrotki mam dwie!
© Aleksander Śnieżko. Tłumaczenie, 2013