Parkiet blaskiem sie mieni, wosk topnieje ze swiec, szamerunkiem z ramicnia srebrny skrapla sie deszcz. Juz sie sfermentowalo zlote wino, czas pic!.. Co sie stalo, to stalo sie, stalo... Co ma byc, to ma byc. Mylach slad, w okamgnieniu Umykajac spod luf, rwa przez chaszcze jelenie, smierc wychodzi na low. Zbyt niewinna ta szyja, by przed strzalem sie skric!.. Co minelo, niech mija... Co ma byc, to ma byc. Ktos z biegloscia przezorna, nie celuja, jak stal, szyje zorze wieczorna piorunami zlych strzal. Burzc dzuwiekow przebila z dawnych nut snuta nic!.. A co bilo, to zbylo sie, zbylo... Bedzie to, co ma byc.
© Andrzej Mandalian. Tłumaczenie, 1989