Czerwone, zielone, granatowe i liliowe, Najpiękniejsze, za to, że mi dawałaś w kość. A jeśli już coś tańszego to nowiutkie, fartowne, A ty mi tylko wódkę, rzadko koniak, czasem grog. Babo nienasycona, ścierwo złe, nieużyte, Tyle razy pytałem: ”Starcza ci, czy nie.” A ty wciąż niedopita, zdrowa, wredna, nie bita, Dawałaś mi ciepłą wódkę, krzyczałaś: „Czego chcesz?” Na ciebie trucizno, jak deszcz z nieba się forsa lała, Grube nominały, ruble, dolce, nie kit. Ileż my się naliczyli, jak się szafa załamała, Wszystko sczezło, minęło, jak z jabłoni biały dym. Bóg z tobą przeklęta i z twoją uroczystą przysięgą, Że czekać na mnie będziesz nawet 10 lat. A niech was piorun trzaśnie, brata, ciebie i matkę twoją, Żyj sobie tu jak lubisz, ja stąd wjeżdżam na dniach.
© Henryk Rejmer. Tłumaczenie, ?