W rezerwacie pięknym jak z baśni gaj, Żył sobie kozioł całkiem miły zwierz, Z wilkami w zgodzie spędzał wolny czas I po koźlemu beczał koźlą pieśń. Nasz dzielny zuch szczypał trawkę i opychał się za dwóch, Nie usłyszysz ty od niego złego słowa. Pożytku z niego nie ma, skóra twarda, jak bęben brzuch. Tyle z kozła mleka co z otrąb chleba. Na wypasie żył, wodę z rzeczki pił I nie mieszał się do spraw nie swoich. Raz wypatrzył go jeden cwany lis, Kozła ofiarnego z niego zrobił. Na przykład niedźwiedź bałamut i grzdyl, Po niedźwiedziemu ruga kogo chce. Kozła przywlecze i dalej go bić, Po rogach tłucze, kiedy wpadnie w gniew. Nie sprzeciwiał się przemocy, tylko czasem marszczył brew, Poniewierkę godnie znosił jak na kozła. Sam niedźwiedź powiedział: Bracia drodzy na Boga się klnę, Do gustu przypadła mi ta koźla morda. Wybrano kozła, by posługę niósł Lew to zatwierdził, wydał zarządzenie. „Kozioł ofiarny to siedlisko cnót, Do przebaczania ma usposobienie.” A kozioł jak to kozioł sobą jest, Swawoli, fika jakby nigdy nic. Brodę w węzeł zawiązał jak pięść I wilka z krzaków obraża i lży. Kiedy kolejny raz od wilka po rogach tęgo brał, Za to, że ten na obiad przekąsił liszkę. Kozioł na ten szpas groźnie zabeczał, lecz uszedł ten fakt, Nikt nie dostrzegł w tym koźlego widzi mi się. Drapieżcy między sobą wiedli spór, A po rezerwacie już poszła wieść, Że wśród niedźwiedzi, lisów, wilków, sów, Kozioł ofiarny najważniejszy jest. Kiedy do kozła doszły słuchy te, Poczuł, że przyszedł wreszcie jego czas. Ej, bure wilki, zaryczał jak lew, Nowych porządków przyjdzie słuchać wam. Pokażę wam koźlą mordę, to odechce wam się psot, Rozpiskę nową na racje wprowadzę, Na rogi wezmę, po krzakach rozniosę kilka mord, W zęby przyłożę i do kozy wsadzę. Nie jeden tutaj będzie ziemię gryzł, Pozdychacie bez posługi mojej. Odpuszczać grzechy przynależy mi, Kozioł ofiarny - powołanie moje. W rezerwacie pięknym. Gdzie? Nie wie nikt, Panował kozioł jak udzielny król. On z wilkami żył, po wilczemu wył, Gryzł jaki ten niedźwiedź i bódł niczym tur. A koźlęta zakasały rękawy i poszły w las, Tarmoszą wilczęta i ciągną za uszy. Kto im w tym przeszkodzi, gdy kozioł pełnomocnictwo ma, Od samego lwa, wielkiego króla puszczy. Poczuł jak ostre jego rogi są, Jak władza cieszy, pasuje do niego. Rosomak, lis, niedźwiedź, wół, słoń, To dziś ofiary kozła ofiarnego.
© Henryk Rejmer. Tłumaczenie, ?