Wyrzućcie nudę jak obgryzioną kość, Niebo błękitne, pogodne sny. Chłopiec miał konia i rozpieszczał go los, Do samej wojny beztrosko żył. A na wojnie gorycz i łzy, A do wojny nuda i spleen, Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć. Na koniu kiepsko jeździł on, Kończy się wiosna, biorą go, Choć wiosna, idą święta. Na świeżą rosę pokładały się mgły, Pola i marzenia młóci grad. By czarne chmury wiatr rozwiał jak dym, Chłopiec na wojnę ruszył jak stał. Tam - na wojnie gorycz i łzy, A do wojny nuda i spleen, Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć. Na koniu kiepsko jeździł on, Kończy się wiosna, biorą go, Choć wiosna, idą święta. Czy zawiało z sieni, czy może od błot, Szalał huragan, bił gęsty grad. Potem ciut ucichło, z wichrów uszła moc, Chłopcu zimne dłonie liże wiatr. Tam - na wojnie gorycz i łzy, A do wojny nuda i spleen, Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć. Na koniu kiepsko jeździł on, Kończy się wiosna, biorą go, Choć wiosna, idą święta.
© Henryk Rejmer. Tłumaczenie, 2016