Jedziesz pociągiem, samochodem albo idziesz piechotą, łyknąwszy winka, przy takiej ilości samochodów trudno przez życie dojść do samego końca. No i macie wypadek: trzech wiozło jednego na cmentarz, by go tam pochować. Wszyscy, szofer też, przeszli do wieczności, z wyjątkiem tego jednego, który już tam był. Płaczki płakały przez zaciśnięte zęby, ksiądz nie potrafił dobrze zaśpiewać, fałszowali wszyscy, nawet miedziane trąby, oprócz tego jednego, który leżał w grobie. Były szef, kapuś i donosiciel, pocałował go w czoło i splunął z obrzydzeniem Wszyscy pozostali też, tylko biedny nieboszczyk jakoś nikogo nie pocałował. Lecz uderzył piorun, cóż zrobić, siły natury mają w nosie jakieś przemówienia. Wszyscy uciekli by skryć się przed deszczem, tylko jeden nieboszczyk nie ruszył się z miejsca. Co to dla niego deszcz, nic mu od niego nie ubędzie. No cóż, żywi nie są tak zahartowani, a nieboszczycy, byli ludzie, to dzielni ludzi, nie nam równać się z nimi. Jak byś się nie spieszył, i tak na ciebie czeka papierek identyfikacyjny w kostnicy. Nic nie może ci zagrozić dopiero wtedy, gdy spoczywasz już w dębowej trumnie. Można w oddzielnej mogile, a można i w zbiorowej, zmarli nie wiedzą co to problemy mieszkaniowe. Jaki cudowny jest ten, który usnął snem wiecznym, w ogóle nie trzeba się już o niego troszczyć. W królestwie cieni, w tej groźnej krainie, nie ma żadnych zagrożeń, ni trwóg, a nasz los spoczywa w rękach Boga, oprócz tego jednego, który leży już w grobie. Słyszę zarzut: „On wychwala nieboszczyków!” O nie, jestem tylko zły na okrutny los, wszystkich nas ktoś lub coś kiedyś wykończy, z wyjątkiem tych, którzy już leżą w grobach. Żywo i sprawnie pracują rzeźnie, każdy, kto tego potrzebuje, wciąż ćwiczy, bo każdy jest potencjalnym nieboszczykiem, oprócz tych, którzy już nimi są.
© Andrzej Pałka. Tłumaczenie, 2016