Już mnie tu nie ma, porzuciłem ZSRR, moje dziewczyny płaczą gorzkimi łzami, teraz sieję nasiona słoneczników na obcych Elizejskich Polach. Ktoś chlapnął w moskiewskim tramwaju: „Nie ma go, spieprzył, dziad! I niech teraz swoje głupie piosenki pisze o Pałacu Wersalskim!” Słyszę, jak za plecami plotkują: „To nie on, on przecież wyjechał.” „Nie on?” i trącają łokciami, i siadają na kolana w taksówce. A ten, z którym siedziałem w Magadanie, przyjaciel jeszcze z czasów wojny, mówi, że napisałem do niego: „Wania, smutno mi, Wania, przyjeżdżaj, bracie!” Już prosiłem o zgodę na powrót, błagałem, padałem na kolana... Bzdura! Nie wrócę, na pewno, bo wcale nie wyjeżdżałem! Kto uwierzył, temu krzyż na drogę. By koniec był szczęśliwy, jak w filmie: „Zabieraj Łuk Triumfalny, przejmij fabrykę Renault!” Śmieję się, umieram ze śmiechu, jak mogli uwierzyć w taką bzdurę? Nie martwicie się, nigdzie nie wyjechałem, i nie łudźcie się - nigdy nie wyjadę!
© Andrzej Pałka. Tłumaczenie, 2018