Tu łapy gałęziom potrząsa wiatr, tu ptaki szczebioczą trwożliwie. Tu, gdzie Ty, dziki, niedostępny las, ucieczka stąd niemożliwa. Czeremchy, jak płótno na wietrze niech schną, bzy z deszczem opadną na drogę... Wszystko jedno, ja i tak zabiorę Cię stąd do pałacu z balkonem na morze. Twój świat czarownicy na tysiące lat schowali przede mną i światłem. I myślisz: cóż piękniejsze być ma od tego zaklętego świata? Niech na liściach nie błądzi rannej rosy mgła, niech się niebo z ziemią pokłóci... Wszystko jedno, ja i tak zabiorę Cię tam, gdzie flet już piosenki nam nuci. W jakiś dzień tygodnia, w jakiś tam czas ostrożnie naprzeciw mi wyjdziesz, a wtedy na rękach będę Cię nieść! I nikt, już nikt nas nie znajdzie! Porwę Cię, jeżeli porwaną być chcesz, czyż sił tyle trwonię na darmo? Musisz zgodzić się choćby na raj byle gdzie, jeśli pałac z balkonem ktoś nam zajął.
© Paweł Orkisz. Tłumaczenie, 1985
© Paweł Orkisz. Wykonanie, 2005
© Alex Tura. Wykonanie, 2016
© Robert Kasprzycki. Wykonanie, 2017