Rozeszły się dziś słuchy po brygadzie o szykowanym balu-maskaradzie, maski rozdali nam do rąk - mysz, królik, alkoholik, słoń - do ZOO przyjść kazali w pełnym składzie. "To co, wyjściowe muszę włożyć gacie - pytam się żony - i łazić w krawacie?" A ona: "Portki prasuj w kant, masz elegancją błyszczeć tam, a jeśli nie, to nawet nie chcę znać cię! Ja suknię pożyczyłam już od Nadii, będę wyglądać jak Marina Vlady, mam zamiar bawić się i śmiać, a jeśli znowu pójdziesz chlać, mój brat przyjdzie cię sprać i nie ma rady!" Żona mi często taki tekst do uszu kładzie - bal udał się nad podziw w każdym razie, kaowiec Kolka mi na bal maskę alkoholika dał - o jedenastej byłem już na niezłym gazie. Rozglądam się i z przerażenia blady widzę dwie żony, dwie Mariny Vlady, o rany, co jest? Ta i ta mordę hipopotama ma - i jeszcze mnie całują te szkarady! A rano premię dali mi w brygadzie za tak aktywny udział w maskaradzie - bo w zoo pomyliłem drzwi, wskoczyłem do basenu i w hipopotamim balowałem stadzie.
© Michał B. Jagiełło. Tłumaczenie, 1989
© Eugeniusz Malinowski. Wykonanie, 2011
© Bartosz Kalinowski. Wykonanie, 2016
© Jacek Poniński + Elżbieta Pejko. Wykonanie, ?