Nade mną lód i w dole, pod stopami.
Czy wzbić się mam, czy zejść mam do otchłani?
Rzecz jasna, wzbić się! W nadziei trwać i trwać.
I tylko w świat podania za wizami słać.
Już słychać lodów chrzęst, noc mija jedna, druga,
Ja przetrwam, czysty, prosty, choć przecie nie od pługa.
A Ty się nie martw, wrócę okrętów dawnym szlakiem
Spamiętam wszystko, wiesz, widzę jak na dłoni.
Niestary jestem, ot, czterdziestka z hakiem.
Przez Ciebie żyję i dobry Bóg mnie chroni.
Ja mam co grać, gdy wezwie Pan i przyjdzie tam do grania.
I mam też z Nim tych kilka spraw do obgadania.
|